Music

czwartek, 3 lipca 2014

ROZDZIAŁ 6

ROZDZIAŁ 6

1/2


~o~O~o~

Odszedł do swojej komnaty.

Co teraz będzie?

W głowie formowała mu się tylko jedna myśl.

UCIECZKA.

Tylko jak?
......................................................................................................................................

Obudził się wczesnym rankiem. Plan wydał mu się teraz jeszcze mniej realny.

Legolas z roztargnieniem rozejrzeał się po pokoju.
Jedno było pewne - broni ma tutaj pod dostatkiem.
W myślach sporządził cały plan Królestwa.

Najwyższe piętro - apartamenty jego i ojca. Niżej - ministrowie. Potem gwardziści, strażnicy, wojsko. Kilkanaście pięter. Dalej sala tronowa, jadalnie i reszta. Potem kuchnie, piwnice i na samaym końcu - lochy.

UCIECZKA - dzwoniło mu w uszach.

Tylko jak?
.........................................................................................................................

Thranduil właśnie miał załatwić sprawę wina z pobliskim kupcem, gdy do sali tronowej wszedł Ulumien.
-Panie!
- ...Więc, wraca... ach, to ty. - rzekł król. - Beorenie, nasza rozmowa jest skończona.
Pulchny kupiec o mysich włosach i wodnistych oczach ukłonił sie potulnie i wyszedł z sali głośno trzaskając drzwiami.
- Czego? - powiedział Thranduil znudzonym tonem.
- Panie... bo..dziewczyna...
-Dziewczyna?
- Tak, dziewczyna. Panie... ona domaga się sprawiedliwego wyroku. Nie chce ani jeść, ani pić. Co mamy z nią zrobić?
Ulumien spojrzał wyczekujaco na władcę. Ten tylko uniósł brwi.
- Znudziło jej się zwykłe traktowanie, tak? Nie chce jeść ani piś? Więc nie dajcie jej. Chce wyroku? Niech będzie... za 11 dni. A żebynie narzekała na brak rozrywki.... ufam, że dostarczysz jej naszej specjalnej "zabawy"
Ulumien wykrzywił usta w wyrazie szczerego przerażenia.
- Aależ paanie...
-Teraz odejdź. - Ulumien już chciał coś powiedzieć, ale Thranduli mu przerwał. - IU ani słowa o niej.
Kapitan straży ukłonił się i wyszedł.

Thranduli nigdy nie był z siebie bardziej zadowolony.

Ta cała Tauriel niewiele go obchodziła.Niech zdycha.

Już on pokaże smarkaczowi, ze nie można łamać prawa.


Jego prawa

..........................................................................................................................

Kochani, nie mogłam dłużej czekać.
Wiecie, niedawno moje życie się posypało. Teraz znów jest dobrze.

Mimo wszystko, nie mogłam czekać. Wena przychodzi raz na ruski rok, a Wy już zbyt długo czekacie. To nie fair. Dlatego właśnie publikuję połowę rozdziału 6.

I chyba najważniejsze:
Jestem. Żyję. Będę pisać xD

Do następnego razu!


P.S. gaara-sasuke-hinata.blog.pl  -  to blog mojej koleżanki ze szkoły. Pismo nawet podobne, tematyka - anime Naruto. Nawet jeśli ktoś nie lubi Japonii znajdzie tu coś dla siebie. Przynajmniej w moim odczuciu. Dodaje często notki, jest już 8 rozdziałów



wtorek, 10 czerwca 2014

WRACAM

Dobra kochani. Przyznaję się bez bicia, zawaliłam na całej lini.  Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Za wszystkie grzechy serdecznie żałuję i obiecuję szczerą poprawę.

Koniec lenistwa. Spodziewajcie się notki najdalej w piątek :)

Mam nadzieję, że tym razem Was nie zawiodę :*

Meriana

wtorek, 13 maja 2014

Nowa notka

Pewnie już ostrzycie noże, aby mnie zadźgać :D


 Przepraszam za tak długi czas nieobecności. Był spowodowany przygotowaniem do olimpiady (i jest dalej, bo jestem w finale :D), więc nie oczekujcie notki jeszcze przez tydzień, do dwóch.  Naprawdę baaaardzo przepraszam.

Pozdrawiam

Meriana

sobota, 3 maja 2014

SŁOWNIK IMION ELFÓW - CZĘŚĆ PIERWSZA, A-G

SŁOWNIK

Nie będę teraz rozprawiać o nauce języka Quena czy też Sindarin, ale zamieszczam przetłumaczone imiona elfów, którę pojawiają się w tej powieści (?)

Arwen Undómiel - Jej imię oznacza w sindarinie Królewska dziewczyna. Przydomek Undómiel często tłumaczony jako Gwiazda Wieczorna, jednakże w Encyklopedii Śródziemia Robert Foster podaje tłumaczenie rozumiane jako Pani Zmierzchu.

Celeborn - Imię Celeborn znaczy Srebrne drzewo.

Celebriana - Imię Celebríana znaczy Srebrzysta królowa lub pani w srebrze.

Eladiera – Imię Eladiera znaczy Wieczna Gwiazda.

Elandiel - Imię Elandiel znaczy Urodzony w Świetle Księżyca.

Elaren – Imię Elaren znaczy Elf-Łucznik

Eldarion - Imię Eldarion oznacza Syn Eldarów

Eledthwen - Imię Eledthwen oznacza Świetło elfów lub Blask elfów.

Elladan - Imię Elladan znaczy Elf-człowiek.

Elrohir - Imię Elrohir znaczy  Elf-jeździec.

Elrond - Imię Elrond oznacza Kopuła gwiazg.

Galadriela - Imię Galadriela oznacza Świetliście ukoronowana.

Galathiera - Imię Galathiera znaczy Pani Światła.

.......................................................................................................................

Wyjątkowo krótka notka.

Dłuuugo mnie tutaj nie ma i proszę! : zyskałam kolejnego obserwatora! (za co jestem niezmiernie wdzięczna)

Mam masę wątpliwości.

Co do wyglądu tego bloga... Mówicie: tamten był lepszy. Chodzi o bloga z blog.onet?

Blog jest dla Was i Wam na się podobać. Więć bez oporów: co chcielibyście zmienić?


Kolejna sprawa to fabuła. Teraz wszystko jest nieco (ok, więcej niż nieco XD) pogmatwane, ale obiecuję: zmienię to, jednak wszysko po kolei.

Hmm... coś jeszcze? Może muzyka? Wszystko do ustalenia w komentarzach ;)


Pozdrawiam serdecznie:*

Meriana



poniedziałek, 28 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 5, CZĘŚĆ 2 - DEMONY PRZESZŁOŚCI

ROZDZIAŁ 5

CZĘŚĆ DRUGA

DEMONY PRZESZŁOŚCI

~o~O~o~

Nie mógł wierzyć. Nie chciał wierzyć.

Mimowolnie wypowiedział swoje myśli:
- CO?!

Rozejrzał się po twarzach zebranych. Jego ojciec, jak zwykle ze swoim niezniszczalnym, zimnym śmiechem, strażnicy, równie zdziwieni jak on sam, może poza Ulumienem i  nieliczną grupą, a wreszcie Eledthwen, szczerze przerażona. Mimowolnie złożyła usta  jedno, jedyne słowo: przepraszam.


- Niespodzianka, synu.

Jeszcze raz spojrzał na dziewczynę. Nie, to nie mogła być prawda, Tauriel, JEGO Tauriel, z którą dorastał, uczył się wszystkiego. JEGO Tauriel zginęła z rąk orków!
Sam już wielkorotnie zastanawiał się nad tą tezą, jeszcze w ich leśnym domku. Ale przecież każdy jego przyjaciel, każda osoba mogła potwierdzić jej śmierć!
Dobrze wiedział, że te rany nigdy się nie zagoją. Teraz ktoś próbuje je na nowo rozdrapać.
Jeszcze raz spojrzał w te zielone oczy, tak podobne do oczu Tauriel.
Sam nie wiedział, co by się stało, gdyby ktoś chciał mu odebrać Eledthwen. Drugiej takiej straty już by nie przeżył.

Eledthwen wyraźnie wyrywała się, chciała coś powiedzieć, ale strażnicy byli bezlitośni. Jego ojciec popatrzył na niego oczekująco.

- To nie może być prawda... Ojcze, musiałeś się pomylić... Przecież Tauriel nie żyje...P-prawda?...

Thranduil nie odpowiedział. Eledthwen w końcu uporała się ze strażnikami i wykrzyknęła:
-Legolas, to nie tak!
Została za to ukarana: jeden ze strażników wymierzył jej siarczysty policzek. Ona jednak nie poddawał się i krzyczała dalej:
- Thranduil, jak mogłeś mu naopowiadać tyle kłamstw! Pomijam już to, że mnie też przez te lata utrzymywałes w świadomości, ze mój spary przyjaciel zaginął.
Tym razem posunęła się zbyt daleko. Jeden ze strażników kopnął ją w brzuch. Dziewczyna osunęła się na podłogę.
- ZOSTAW JĄ! - Wykrzyknął Legolas. Sam też był przytrzymywany przez Elarena, więc pozostał mu już tylko bezsilny krzyk.
- Celebrindal, podnieś dziewczynę z podłogi. Nie pozwolę, żeby jej brudna krew zaschła sie na drogocennym marmurze.
Legolas dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Eledthwen straciła przytomność.
- Gdzie ją zabierzesz? - Zwrócił się do ojca.
- Och, naturalnie, tam, gdzie jest miejsce dla takich przestępców jak ona. Jednak nie martw się, synu, wrócimy do tej sprawy w wolnej chwili.

Książę stanął jak wryty . W jakiej, do cholery, WOLNEJ CHWILI?!
Poczuł, jak Elaren go popycha, więc posłusznie poszedł za nim. Szli długimi, kretymi korytarzami prosto do jego sypialni.
Był to duży, obszerny pokój z rzeźbionymi, mahoniowyni meblami i (co oczywiste) mnóstwem kurzu.
-Elarenie, co...?
Odpowiedziały mu zatrzaskujące się drzwi.
Był wściekły. Wściekły na całą tą sytuację, na milczących przyjaciół, ojca. S krzykiem walnął rękami w stół znajdujący się na środku pokoju. Przełamał się na pół.
Trudno. Wreszcie dał upust swojej złości.
Kilka godzin miotał sie po komnacie bez większego sensu i celu. Chciał wreszcie zebrać myśli.
Wszystko po kolei.
Co jeśli ojciec i wszyscy kłamali? Co jeśli Tauriel żyje?
Ale... przecież chyba rozpoznałaby go, i wyjawiła swoje prawdziwe imię.
Może się czegoś bała?
Prawdopodobna wersja.
Tylko jak znalazła się poza Puszczą?

Było tylko jedno źródło odpowiedzi: Eledthwen.

Szarpnął za klamkę i wyszedł na korytarz.
Schodził coraz niżej i niżej, aż do lochów, które stały się wręcz legendarne. Cieszłył się niestety bardzo złą sławą, bowiem więźniów traktowanno w sposób okrutny. Często w tych celach dochodziło do samobójstw. Prawie nikt nie wytrzymywał psychiicznie tortur i głodzenia. Inni umierali z przyczyn fizycznych. Jeszcze inni umierali ze starości. Nikomu jeszcze nie udało się wyjść.

..............................................................................................................

Świetnie. Po prostu świetnie!

Teraz, na własne życzenie tkwi w lochach bez wyjścia. Świetnie!

Przeklęta kraty...

W dodatku jest tu na własne życzenie.

Gdyby tylko powiedzieli sobie prawdę... to nie była tylko jej wina! On też słowem nie powiedział jej, że jest księciem!

"Ale miał do tego pełne prawo.." - Pomyślała.

Fakt, nie musiała mówić tyle złych rzeczy na temat rodzin królewskich.

W gruncie rzeczy, wrodzona ostrożność nakazuje...
- Wiem, że tam jesteś.
Popatrzyła się na niego jak na ducha.
- Legolas, co ty tu...
- Ciii... - Uciszył ją gestem. - Najpierw ty musisz mi coś wyjaśnić.
Uniosła brwi.
- Dobrze, jeśli dowiem się o ciebie, dlaczego nigdy mi nie powiedziałeś prawdy!
Legolas uśmiechnął się do siebie. Zadziorna jak zwykle.
- Nie dzisiaj, mamy mało czasu.
- Jak wolisz. - Rzekła. - Co chcesz wiedzieć?
- Czy to wszystko, co powiedział mój ojciec... to prawda?
Westchnęła. Zamknęła oczy i powiedziała wolno.
-Tak, wszystko, co powiedział twój ojciec, jest prawdą.
- Więc dlaczego mi nie powiedziałaś? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi...
Elfka ukryła twarz w dłoniach.
- Ja... to nie tak! Chciałam ci powiedzieć, myślałam, że to rzeczywiście ty, ale... ale to było takie nierealne! Nie mogłam w to uwierzyć, Legolasie. Nie mogłam.
-Dawno temu twój ojciec wygnał mnie i moją rodzinę. Nigdy się nie dowiedziałam, za co. Przez lata przenosiliśmy się z miejsca na miejsce. - Zaczęła płakać.- Aż w końcu... aż w końcu napadli nas orkowie. Moi rodzice kazalimi uciekać, a.... a potem... polegli. Widziałam jak ich torturowali, tylko dla zabawy! Najpierw ojca, potem matkę...aż... aż w końcu odeszli. Miałam wtedy 11 lat!
Często napadali na to odludzie, na którym żyłam. Polowałam,radziłamsobie jak mogłam, ale oni dalej napadali na ten mizerny domek! Pewnego razu...pewnego razu stało się to,co się stało. Z resztą, wiesz już co było dlalej...- Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. - W najśmielszych snach nie myślałam, że to byłeś naprawdę ty. Przecież kto okazał by pomoc umierającemu?
Zdziwiłam się bardzo, do ostatniego momentu myślałam, że chcesz mnie zabić. Nie wiedziałam co się dzieje... I kim tak naprawdę jesteś. Nie rozpoznałam w tobie tamtego dwunastolatka, tylko oczy zostały takie same. Nie powiedziałeś też, że tak naprawdę jesteś księciem. - Znowu zwiesiła głowę i odetchnęła ciężko. - Tamtego dnia, kiedy leżeliśmy pod gwiazdami, chciałam ci powiezieć prawdę. Ale złamałam się. Nie mam pojęcia dlaczego, Legolasie!
A co do mojego imienia... Czy to ważne? Gdy żyłam samotnie tam, na odludziu, przechodził tamtędy wysoki, ciemnowłosy mężczyzna. Zobaczył mój dom i wszedl do środka. Zawołał parę raz i chyba pomyślał, że dom jest opuszczony, bo poszedł spać. Gdy zbudził się rano i mnie zobaczył, chciał poznać moje imię. Kiedy mu je wyjawiłam, odjechał. W odstępie kilku miesięcy zjawiło się u mnie trzech elfów. Kazali mi się wynosić. Co prawda, potem wróciłam, ale dostałam ostatnie ostrzeżenie. Dlatego już nikomu nie wyjawiłam swojego imienia, tylko drugie. Bałam się, że skończy się to tak, jak tamtym razem.

Znów podniosła głowę i spojrzała mu w oczy.

-Czy chcesz coś jeszcze wiedzieć?

Milczał. Eru, więc to wszystko była prawda!

Poczuł na swojej dłoni drugą, mniejszą i chłodniejszą.

- Teraz z ja jestem ci coś winien.

Chciał już odejść, ale Eledthwen (właściwie Tauriel, poprawił się w myślach) przytrzymała jego dłoń.

-Wrócisz?

Legolas uśmiechnął się.

-Wrócę.
..........................................................................................................................

Cześć! To znowu ja! :)

Jak Wam się podoba ta notka? Osobiście mam mieszane uczucia.
Jednak muszę się wytłumaczyć: 1.to DRUGA część tego samego rozdziału.
2. Pracuję nad ulepszeniami na bloga (już udało mi się to z muzyką itp :D)
3. Międzyczasie kończę słownik, który, jak myślę, jutro (lub dziś) dodam.

Aktualnie mam troooochę więcej czasu na pisanie, a wszystko przez milutkiego wirusa jelitowego -,-

Pozrawiam Was serdecznie i trzymajcie się zdrowo :*

Eru czyli Wasza Meriana :*

środa, 23 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 5 - WITAJ W DOMU

Dla wszystkich Czytelników (zwłaszcza tych, którzy nie raczą skomentować xD (czytaj. Wik i Ann XD)
Oraz w szczególności dla Ciebie, Elfko :*

ROZDZIAŁ 5

                         
                         WITAJ W DOMU
CZĘŚĆ PIERWSZA


~o~O~o~



Walka dobiegała końca.

Nie wiadomo skąd do bitwy dołączyło się dziesięciu, może piętnastu elfów. 
Orkowie na ich widok rozpierzchli się, ale żaden z nich nie uszedkł z życiem.
Rozejrzała się w poszukiwaniu przyjaciela.
- Legooolas! - Odpowiedziała jej strzała, która omal nie ugodziła jej w lewą dłoń.
Odwróciła się zdziwiona, gdy nagle poczuła, że ktoś przystawił jej nóż do gardła.
- Albo zaczniesz się wyrywać i zginiesz, albo będziesz grzeczna i opowiesz nam wszystko co chcemy wiedzieć, mała.
Zaparło jej dech w piersiach. Z wolna przyjrzała się napastnikowi. Długie, kasztanowe włosy, orzechowe oczy, zawadiacki uśmiech... chwileczkę...
-ULUMIEN!- Usłyszała własny krzyk. - To niemożliwe... niemożliwe...
- A jednak! - Rzekł Ulumien*. - Tak, to ja, Ulumien, ten sam, który był w trakcie ogłaszana wyroku w sprawie twojej rodziny, ten sam, który eskortował was do granicy. I ten sam, który dopilnował, żeby twoja rodzina została wygnana. Nie patrz tak na mnie, na zawsze zapamiętałem twoje imię, Tauriel. 

/nawet się nie zosientowała, że teraz wszyscy przysłuchują się ich rozmowie.
Po raz pierwszy od  lat usłyszała swoje imię.
Jak? Jak on mógł ją pamiętać...

- Jednak teraz jesteś na prowincji Leśnego Królestwa. Wiesz co powinienem z tobą zrobić, mała? Tak, powinienem cię zabić.
Paru elfów parsknęło śmiechem.
Nie... Nie! To nie może być prawa! JAK ONI JĄ ZNALEŹLI?!
- Tylko jednej rzeczy nie rozumiem. - Rzekł, po czym szepnął jej do ucha. - Co ty robił książę?
Otworzyła usta ze zdziwienia.

Eru najświętszy...

-To jednak...to jednak był on...
-...Jak to sie mogło stać... - Ulumien nie słuchał już rudowłosej elfki, tylko rozmawiał z jednym ze strażników. Po kilku minutach grobowej ciszy, zwrócił się do niej:
-Więc niech to król rozsądzi.
Elfowie jak na komendę podeszli do Tauriel i zaczęli jej wiązać ręce i nogi.

Krzyczała. Walczyła. To wszystko na nic.


Wsadzili ją na jednego z wolnych koni, po czym puścili się galopem. Jedyne czego teraz żałowała, to brak broni za koszulką, ale Legolas przyzwyczaił ją do bezpiecznych polowań, więc z niej zrezygnowała.

Gdy tak gnali dzień i noc, ciągle myślała o Legolasie i jego tajemnicy. Dlaczego jej nie powiedział? Dlaczego o niczym nie wspominiał?

Do cholery, dlaczego?! Miał pojęcie, ile dla niej znaczyłaby ta wiedza?!

"Ale ja też mu nic nie mówiłam..."- Pomyślała. "Cóż, to jesteśmy kwita"


Tauriel vs Legolas - 1:1

Powoli zasypiała. Miała nadzieję, że to tylko zły sen, z którego zaraz się obudzi, i że znów znajdzie się w ramionach Legolasa, który ją przytuli, który...


Ale czar prysł.

Już nie da się żyć chwilą.


Teraz czas na rzeczywistość.
..........................................................................................................

Podniósł głowę.
Patrzył teraz w niezykle rozgniewane, stalowoszare oczy swojego ojca.

"Czego innego mógłem się spodziewać? To przecież król Thranduil, który ma wszystkich głęboko gdzieś, na czele ze swoim jedynym synem!" - Pomyślał. W tym samym momencie usłyszał:


- Witaj w domu, synu. Przyjacielu, chyba zaprowadzisz księcia do sali tronowej? Sam wiesz, po tak długim czasie drogi mieszają się i mógłby... zabłądzić.

 Legolas mógł przysiądz, że ironiczny uśmiech przebiegł po twarzy ojca. Nie miał czasu na namysły, bo Elaren pociągnął go za sobą. 

Tak, to prawda. Był w domu. W swojej ukochanej złotej klatce.

Jednak czuł, że swój prawdziwy dom zostawił na jednej z prowincji Leśnego Królestwa, wśród lasu i łąk, na kompletnym bezludziu. A konkretnie zostaił tam ją. Swoje światło. Eledthwen*.
Czy żyje? Przecież tym razem nie będzie mógł jej pomóc! Zawsze był przeciwny jej udziałom w polowaniach i walkach, ale ona, jak zwykle, była nieustępliwa. Teraz na pewno nie żyje. Jeśli nie umrze z rąk orków, to zabiją ją leśne elfy.
To wszystko przez niego. Wiedział, że kiedyś go znajdą. Wiedział i nic z tym nie zrobił. Nawet nie powiedział jej prawdy.
Ciężko wypuścił powietrze. We wnętrzu krzyczał z bezsilnej złości i bezradności.
W mgnieniu oka znaleźli się przed salą tronową. Strażnicy, patrząc na niego z ogromnym zdziwieniem, wpuścili ich do środka.
Była to gigantyczna sala z rzeźbionymi kolumnami z czystego złota. Ściany były wyłożone szlachetnymi kamieniami i mithrylem, a podłoga marmurowa. 
Legolas spojrzał na wielki tron znajdujący się u szczytu sali i  na siedzącego na nim swojego ojca.

Thranduil na pewno nie był elfem, obok którego można przejść obojętnie. Wysoki, o dumnych rysach,  stalowoszarych oczach i srebrnych włosach, odnosił się do wszystkich z chłodem i obojętnością.

- Dwa lata. Dwa lata. - Przemówił swoim zimnym, wręcz lodowatym tonem. - Po dwóch  latach zjawiasz się znów w Mrocznej Puszczy, a nie zaszczycisz nas nawet słowem? 
Legolas spojrzał na ojca. Po raz pierwszy mężczyzna patrzył mu w oczy.
- Jeśli nie chcesz, nie mów. Jednak chciałbym wiedzieć, co robisz dwa lata na zachodniej prowincji, na kompletnym odludziu z jakąś elfką? - Legolas popatrzył na niego z wielkim zdziwieniem. Thranduil jednak roześmiał się, swoim lodowatym głosem. - Tak, wiem o wszystkim. Zaledwie godzinę przed waszym przyjazdem dotarł do mnie sokół z wiadomością od twego przyjaciela, Ulumiena. 
- Nie miałem okazji go ujrzeć... - Rzekł elficki książę cicho.
- To prawda. Co więcej, ma on dla ciebie... niespodziankę. - Powiedział król elfów z ironią w głosie.
- Dotrą tu za kilkanaście minut, milę za wami. Chyba mamy czas na małą opowieść, nie sądzisz?
Zielony Liść skinął głową.
- Taak... może na początek...
Wtedy drzwi  raptownie się otworzyły i w wejściu ukazał się zdyszany, wysoki, brązowowłosy elf.
-Witaj, Olliminel*. Jak widzę, pospieszyliście się. 
- Tak...panie... - Rzekł. - Już jesteśmy...panie...

Wtedy drzwi otworzyły się jeszcze szerzej i weszło przez nie około piętnastu elfów. 
- Zostawcie mnie w spokoju! Niczego nie zrobiłam! - Zawołała jedna z nich, szamocząc się wściekle. 
Dwóch elfów podeszło do niej i z impetem uderzyli ją w twarz. 

Nie...

- Oto ta niespodzianka, synu. - Powiedział Thranduil. - Bliżej, nie ugryziemy... jeszcze.

Wtedy z tłumu wyszło dwóch elfów z ów szamoczącą się rudowłosą postacią. Podniosła głowę, a Legolas już bez trudu mógł dojrzeć te duże, zielone oczy.

Nie...

- Chyba się znacie, nieprawdaż? Więc, już bez żadnego gadania: witaj w domu, Tauriel!

Nie!...co?...

CO?!
~o~O~o~

I jest już kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się Wam podoba, choć mam mieszane uczucia co do tej notki ;D
Może to bardzo krótki wpis, ale też zależało mi na treści. Chyba sporo wnosi do tej "powieści xd", ale prawdziwa akcja dopiero się zacznie xD
Wiecie, jak to jest. Szkoła, jeszcze fakt, że wena lubi nawiedzać w najgorszym możliwym momencie (np. na matmie xD), a w domu... raz na ruski rok. Jednak staram się pisać najczęściej jak tylko mogę.
W każdym wypadku mam głowę pełną pomysłów, a wyłowienie tych najtrafniejszych zajmuje trochę czasu.

Ale musicie przyznać: poprawiam się! (chyba tylko co do czasu dodawania notek, ale zawsze...)

Macie ochotę na miniaturkę? Co o nich myślicie? 

Jak zwykle gorąco zachęcam do kometowania i wyrażania swojego zdania (naprawdę,  każda uwaga jest na wagę złota XD)

Pozdrawiam serdecznie i całuję :*v

Eru czyli Waza Meriana 

P.S. 

Pewnie zastanawiacie się po co te gwiazdki? W NN tłumacznia imion elfów

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 4 - ZAWSZE JEST NADZIEJA


ROZDZIAŁ 4

ZAWSZE JEST NADZIEJA


~o~O~o~
Dzień był sekundą, miesiąc minutą, rok zaledwie dniem...
W jego myślach ciągle gościła Eledthwen.
Wszystko robił dla niej, czuł, że na nowo znalazł sens życia.

Nie walki, zabijanie orków, chwała, sława. Cała raeszta świata była niczym w porównaniu z minutą z nią.

Ciągle nie mógł dojść do tego, w jaki sposób ta rudowłaosa elfka tak go urzekła. 
Jak to się mogło stać?

A byli dla siebie całym światem.

Po kilku dniach wszystko było dobrze. Mimo to, czasem Eledthwen w pół zdania milkła i wpatrywała się w przestrzeń. 

Jednak nie była to zwykła elfka. Interesowały ją wojny i polityka, polowania oraz zwykłe walki, a była wesoła i wybuchała śmiechem jak dziecko.  
Żadne z nich nie potrafiło opisać uczuć, jakimi się darzyli.  Zwłaszcza, że wyjątkowo w tym temacie nie byli zbytnio wylewni. Nie trzeba słów. Wysztarczy tylko być ze sobą.
Wiedzieli o sobie wszystko, czytali ze swoich myśli jak z otwarej księgi, ale...
Ale mieli też swoje tabu.

Za każdym razem,kiedy Eledthwen chciała się dowiedzieć czegokolwiek o pochodzeniu elfickiego księcia, tem wymijająco zmieniał temat. Elfka nigdy na niego nie naciskała, ale dziwiła się temu zachowaniu.

Nie bez powodu Legolas zataił swe królewskie pochodzenie. Dobrze wiedział, że jedo przyjaciółka ma wstręt do monarchii. Powiedziała mu o tym pewnej nocy przy ognisku.

Śmiali się jak dzieci. Z wszystkiego: z gwiazd, drzew, wiewiórki skaczącej z gałęzi na gałąź, z kształtów chmur. Długo wylegiwali się na trawie . Nagle Eledthwen umilkła, patrząc w gwiazdy.
Legolas, zaniepokojony myślą o kolejnym przypływie koszmarnych wspomnień, zaczął łaskotać dziewczynę. Znów usłyszał piękny, czysty śmiech elfki.
- Co sie dzieje? - Zapytał Legolas.
- Nic takiego.
- Przecież widzę, że coś się stało. Wiesz, że mnie możesz powiedzieć o wszytkim.
Elfka ponownie spojrzała w gwiazdy. Potem spojrzała prosto w piękne oczy koloru nieba latem. Te oczy, które cały czas przy niej były. Te oczy, które zawsze chciała ujrzeć. Te oczy, którym ufała bezgranicznie.
- Pamiętam jak pewnego razu patrzyłam w gwiazdy. Noc była dokłanie taka, jak dziś. Moi rodzice zostali w domu, spali, a ja jak zwykle wymknęłam się nocą. Wtedy do domu wtargnęli orkowie. Nie wiedziałam , co mam robić. Ukryłam się na drzewie. A...a oni...oni zabili moich rodziców...ja...ja nic nie zrobiłam, Legolasie! Nie pomogłam im, nic nie zrobiłam!- Mówiąc to, dławiła się łzami. Książę bez namysłu przytulił ją. Wiedział, że tego właśnie potrzebowała. Głaskał ją po długich, pięknych, rudych włosach. Wczuł się w ich zapach. Jeszcze bardziej przyciągnął ją do siebie. Rozumieli się bez słów. 
- Dlaczego tu mieszkaliście? - Zapytał cicho.
- My... my zostaliśmy wygnani. Król naszego kraju wygnał moją rodzinę. Nigdy się nie dowiedziałam za co... - Dodała jeszcze ciszej.
W końcu, niewiele mówiąc, zasnęli tak przytuleni do siebie pod gwiazdami.
.......................................................................

Tymczasem Leśne Królestwo pękało od plotek. Ich książę, Legolas Thranduil Zielony Liść, przepadł bez ślady prawie dwa lata temu! Król rozpaczliwie szukał syna. Na próżno wysłano dwa oddziały po całym Śródziemiu mające odnaleźć księcia. Praktycznie przepadł bez śladu. 
Relacje Puszczy z Rivendell też uległy drastycznemu pogorszeniu. Thranduil obarczał Elronda winą za stratę syna i zakazał Leśnym Elfom przebywania w Imladris.

Wszystko zaczęło się rok temu. Ksiażę nie przyjechał w określonym terminie z Rivendell.  Czekano jeszcze parę miesięcy w spokoju, aż w Królestwie rozniosła się plotka o rzekomym zabicu księcia na przełęczy Gór Mglistych. Inni usłyszęli coś o zamachu dwie, może trzy mile do Rivendell. Wieść szerzyła się jak zaraza. Sam Thranduil zaczął się poważnie martwić o Legolasa. Wysłał gońców do Rohanu, Rivendell, Dzikich Krain, Gór Mglistych... Nawet do Gondoru. Nigdzie nie znaleziono śladu następcy tronu.

Po paru miesiącach zarządzono w kraju żałobę.

Thranduil jednak nigdy nie pogodził się ze stratą syna. Ze stratą Tamiel. Po raz drugi.

Czasami wymykał się z pałacu w noc. Czasami widział ją, jak tańczy wśród drzew. Jak śpiewała. Jak jej złote włosy migały wśród gwiazd. Jak znów patrzyła na niego oczami koloru nieba latem. Śnił o szczęśliwej rodzinie. Ona, on i ich syn. Teraz stracił ich oboje.

Nie chciał już żyć. Bo i po co? Nie miał już dla kogo.

Chwileczkę. Jest jeszcze TA prowincja.

- Elaren! - Zawołał Thranduil.
-Tak, Panie? - Zdyszany dowódca wojska już znalazł się na swoim miejscu. Był to pięćsetletni, wysoki, ciemnowłosy i ciemnooki elf.
- Masz wysłaś ludzi na poszukiwania księcia do naszej zachodniej prowincji. 
-Panie!- Wykrzyknął ze strachem generał. -W TO miejsce?!
- Dokładnie. Teraz możesz odejść. - Rzekł król spokojnie.

Wiec została jeszcze nadzieja.
..................................................................................................
Miesiąc później...

Dziwiła się temu elfowi. Temu elowi, który tak bezinteresownie jej pomógł. Do tej pory ufała tylko sobie.
Pamiętała to jak dziś:
Była wtedy trzyletnią dziewczynką. Weselszej i bardziej upartej dziewczynki świat nie widział. Miała piękne, rude włoy i oczy w kolorze trawy po deszczu. Kochała potyczki z chłopcami, zabawy i bitwy. Jej dziecięce palce z zadziwiającą sprawnością posługiwały się małym, dziecięcym łukiem.
Nie było jej jednak dane uczyć się jak inne dzieci. Jej rodzice, mimo dobrych chęci, byli niezbyt zamożnymi elfami.
Tamtego dnia znów wspinała się po drzewach. Niestety, dziwnym trafe spadła na ziemię i złamała nogę. 
Zorientowała się, że ktoś chodził po lesie śpiewając razem z ptakami. Miał piękny, czysty głos. Śpiewał tak radosną pieśń, że chciała się od razu roześmiać.
Nagle ją zobaczył. Miał długie, złote włosy i oczy koloru nieba latem. Podszedł do niej i zapytał:
- Aniołku, dlaczego płaczesz? - Powiedział pewien chłopiec z tym swoim rozbrajającym uśmiechem, chyba najgrzeczniej jak tylko mógł. 
- Spadłam z drzewa i złamałam nogę... - Mówiła dławiąc się łzami.
-Chodź, pomogę ci.
Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko.
- Dziękuję. 
Chłopiec na własnych rękach zaniósł dziewczynkę do grodu, znów wywołując zachwyt wśród dorosłych. Od tamtego czasu bardzo się zaprzyjaźnili.  Chłopiec miał na imię Legolas i był przemiłym dzieckiem. Powiernikiem tajemnic. Towarzyszem zabaw i przygód. Przyjacielem. Jedynym dotychczas. Byli nierozłączni. Wszystko robili razem. 

Czy to możliwe? Czy on mógł być... tym Legolasem?

"Nie" - Odpowiedziała sobie elfka. "Rodzice mówili mi, że zagimął podczas jednej z bitew.
Nie chciała w to wierzyć. Nie wierzyła. Ale życie nauczyło ją pokory.

Nie wiedziała też, jak ma się odwdzięczyć temu... Eru, jak miała nazwać osobę, która była dla niej wszystkim?! To takie nierealne...

Jednak ten właśnie elf był teraz w maluteńkiej kuchni i przyrządzał śniadanie.


"Ważne jest to, co jest. Najważniejsze jest to, by żyć chwilą"
..............................................................................................

Niósł właśnie tacę ze śniadaniem, gdy to usłyszał.

Trąby.

Bębny.

Krzyk.

-ELEDTHWEEEEN!

Odpowiedział mu jeszcze większy hałas. Wybiegł na zewnątrz i ujrzał rudowłosą elfkę siekającą orków. Zabójczą. Groźną. Niebezpieczną. Wściekłą.  Nigdy jej jeszcze takiej nie widział.
Rzuciła mu jedno krótkie spojrzenia i znów zatraciła się w walce. Legolas wbiegł do domu po łuk i miecz.

Nie było czasu do stracenia. To była cała armia orków.

Po kilku minutach położył już piętnastu. W końcu stracił Eledthwen z oczu.
Nagle usłyszał tęt końskich kopyt. Odwrócił się i zobaczył swojego starego przyjaciela, Elarena. Ten, jeszcze bardziej niż książę zdziwiony tym niecodziennym widokiem. Bez słowa wciągnął go na konia i odjechali z pola walki. Wszystko działo się tak szybko, zbyt szybko. Legolas krzyczał, wyrywał się, lecz nie dawało to żadego efektu. Jego towarzysz gnał przed siebie z zawrotną prędkością . Po całym dniu morderczej jazdy ksiażę znalazł się... przy baramach Leśnego Królestwa!
Odźwierny przepuścił ich bez słowa. Zsiedli z konia Elaren dalej ciągnął go za sobą niemiłosiernie.

Znał tą drogę. Znał te korytarze. I znał postać, która właśnie pojawiła mu się przed oczami, niby wyrastając z ziemi.


- Witaj tato.
~o~O~o~
Uf.............. męczący rozdział :D
Tak więc szczęśliwie uporałam się ze świętami, czyszczeniem każdego centymetra kwadratowego domu i.... żyję :)
Jak tam u Was po Świętach? Dzielić się w komentarzach :D
Gorąco zachęcam do komentowania z wiadomych powodów.
I najważniejsze: jak się Wam podobał ten rozdział? :)
Co do mnie, to trochę mieszane uczucia :D 

I na koniec( po prostu musiałam się tym podzielić XD) : Tak Hobbit powinien się skończyć XD!!!